środa, 26 października 2016

Potwór w krainie Gryzmołków - odkrywamy Escape Doodland

Marzyliście kiedyś, będąc na nudnych zajęciach w szkole lub pracy, przenieść się do krainy rodem z własnych rysunków, które robiliście na marginesach zeszytów? Móc pohasać po zielonych łąkach wraz z rysowanymi zwierzaczkami, zamiast siedemnasty raz z rzędu liczyć lampy na suficie albo dziury w ławce... Dzięki małemu studiu gier indie z polski, marzenia te mogą stać się prawdą - witamy w Bazgrolandii!


Do krainy, wykreowanej w grze Escape Doodland: Invader Dash, trafiamy akurat w bardzo trudnym czasie. Sielankowy świat, w którym różne rysunkowe Bazgrołki żyły w pokoju obok siebie, został nagle zaatakowany przez strasznego potwora! Bestia próbuje pożreć biedne stworzonka, czyniąc przy tym niemałe spustoszenie w krainie.

Gracz wciela się w rolę jednej z kilkunastu dostępnych postaci i próbuje uciec przed bestią, pokonując kolejne poziomy. Gra to platformówka, ale nietypowa - nie przypomina Mario, a raczej produkcje typu Flappy Birds. Nasz podopieczny biegnie cały czas w prawo, a nam przypada tylko rola decydowania kiedy ma podskoczyć, lub wspiąć się po ścianie. Możemy też korzystać z kilku umiejętności specjalnych, np. spowalniających na chwilę potwora, lub dającą nam możliwość super skoku na dużą odległość.


W grze mamy możliwość odblokowywania kolejnych postaci i etapów. Poza uciekaniem przed potworem, możemy zbierać złote monety i gwiazdki, które dają dostęp do nowych Bazgrołków. Za monety możemy też dokupić kolejne użycia specjalnych umiejętności.


Poziom trudności jest bardzo zbalansowany - samo sterowanie jest bajecznie proste, natomiast konstrukcja poziomów wymaga od nas stałej uwagi. Mało tego - otoczenie zmienia się nieznacznie w trakcie gry, pojawiają się nowe przeszkody, które zmuszają gracza do ciągłego adaptowania się do nowych warunków, uczą spostrzegawczości i szybkiego podejmowania decyzji. Trudność nie jest jednak wyśrubowana w kosmos, a kolejne poziomy nie wymagają małpiej zręczności. Wpadnięcie w przeszkody nie kończy się też śmiercią czy zranieniem bohatera, a jedynie utratą odrobiny czasu i skróceniem dystansu pomiędzy nami, a potworem.


Gra w swojej oprawie jest przesłodka - ręcznie rysowane stworzonka. Doodlers - czyli właśnie bazgrołki -  wyglądają tak milutko i zabawnie, że na ich widok uśmiech sam ciśnie się na usta. Kreskówkowy styl niektórych Gryzmołków przypomina mi trochę bajki (Świnka Peepa!). Pomysł, aby stworzyć grę na podstawie ręcznie rysowanych, prostych - ale za to genialnie zaprojektowanych obiektów - jest jednym z powodów, dla których warto zapoznać się z produkcją!


Muzyka została skomponowana przez Kevina Macleoda, który publikuje wspaniałe utwory na licencji Creative Commons. Wielki plus dla twórców gry, za genialne dobranie ścieżki dźwiękowej do Escape Doodland. W pierwszej chwili byłem pewien, że została ona skomponowana specjalnie na potrzeby gry.

 

Czy można się do czegoś przyczepić? Niektóre przeszkody (szczególnie ogień) są trochę nieintuicyjne i czasem spowalniają bohatera mimo, iż trudno powiedzieć aby dotknął "przeszkadzajki", a czasem na odwrót - zdarzyło mi się kilka razy wylądować na skraju płomieni i nie zostałem zraniony. Ponadto niektóre obiekty w pierwszym etapie słabo wyróżniają się od tła. Natomiast należy mieć na uwadze, że wszystkie uwagi pochodzą od grania w niedopracowane demo i w finalnej wersji pewnie wiele się zmieni.
Z pewnością nie omieszkam wrócić do niej w dniu premiery!

Gra jest na razie w etapie intensywnego rozwoju. Mimo to można zapoznać się już z wersją demo dostępną na stronie escapedoodland.com, a także w serwisie GameJolt.com. W planach poza wersją PC jest także iOS, Android i Mac.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz